Trudno nie zauważyć, że młodzi ludzie, którzy startują w dorosłe życie mają problem ze zdobyciem odpowiedniej pracy. Jak podają oficjalne źródła już 30% młodych, nie ma pracy. Część tych młodych ludzi zdobędzie się na wyjazd za chlebem za granicę naszego kraju. Najczęściej celem emigracji zarobkowej są Holandia, pobliskie Niemcy, czy też jeszcze Wielka Brytania. Ta emigracja młodych ludzi jest dla naszego kraju zagrożeniem. Co jest tego przyczyną? Jak zatrzymać ten exodus?

Nie dla każdego praca.

Studiując dostępne dane można zauważyć, że pośród wszystkich młodych ludzi pozostających bez pracy, najwięcej jest absolwentów wyższych uczelni. Pokutujący od kilkudziesięciu lat pogląd, że tylko studia dadzą odpowiednią pracę, sprawił, że pośród młodych ludzi mamy bardzo wysoki odsetek tych, którzy ukończyli szkołę wyższą. Nie ważne, czy szkoła daje dyplom i tytuł magistra, czy inżyniera, ważne było ukończenie uczelni wyższej. To sprawiło, że rynek pracy zapełnił się szukającymi pracy bankowcami, specjalistami marketingu, humanistami, dla których pracy po prostu nie było. Co ciekawe, w tym samym czasie zamykano szkoły techniczne oraz zawodowe, z powodu braku chętnych. Efektem takiego zamykania szkół jest to, że w naszym kraju zaczyna brakować specjalistów z przeróżnych dziedzin. Nie ma hydraulików, budowlańców, mechaników, fryzjerek i fryzjerów itd. Pracodawcy szukają młodych ludzi posiadających odpowiednie wyspecjalizowane wykształcenie, często proponując im bardzo dobre warunki na start. Czy to oznacza odwrócenie koniunktury? Widać powoli, że chyba tak. Młodzi ludzie szukają dobrych szkół zawodowych. Władze szkolne ponownie otwierają zasadnicze szkoły, technika oraz licea zawodowe, które mają kształcić potrzebnych specjalistów. Problem mają szkoły wyższe, które zaczynają świecić pustkami. Popularne do tej pory kierunki związane humanistyczne, na niektórych uczelniach są wygaszane, lub też co najmniej ograniczane.

Złe planowanie.

Na absolwentów szkół wyższych rzadko czeka dobra praca. Można powiedzieć, że pracodawcy nie chcą młodych ludzi naładowanych wiedzą czysto teoretyczną, którą nie potrafią wykorzystać w firmie, w rzeczywistych warunkach. Faktycznie program większości uczelni jest przeładowany teorią, a nie ma nic wspólnego z praktyką. Nie ma zajęć praktycznych. Nawet studia inżynierskie nie rzadko kiedy są związane z praktyką, która będzie procentowała w przyszłości. Nawet w wielkich korporacjach, gdzie do tej pory najwięcej młodych ludzi z dyplomami wyższych uczelni zamykają dla nich podwoje. Wolą pracowników z doświadczeniem, z konkretnymi już umiejętnościami, którego nie trzeba dodatkowo przyuczać. A jednocześnie restauracje szukają kucharzy, brakuje piekarzy, w niektórych miastach nie uświadczy się szewca, nie mówiąc o zegarmistrzu. Państwo musi pomyśleć, jak zadbać o to, by wprowadzić zachwianą od kilkunastu lat równowagę. Nie można powiedzieć, że młodzi ludzie po wyższych studiach nie są potrzebni, ale chodzi o konkretne studia. Z drugiej strony młodzi ludzie muszą zmienić swoje zapatrywania na wykształcenie i przyjąć do wiadomości, że szkoły zawodowe mają przyszłość, a ta przyszłość może być ich udziałem.